Ukraińska sprzątaczka o pracy w Polsce
Ukraińcy, którzy przyjeżdżają do Polski w celach zarobkowych, najczęściej otrzymują pracę w branży budowlanej, sektorze usług sprzątających albo innym, dla którego charakterystyczna jest praca fizyczna. Dzisiaj przybliżymy Wam obraz ukraińskiej sprzątaczki, która od wielu lat zajmuje się porządkami w naszych domach. Zapewniamy, że niektóre z jej opowieści są naprawdę zatrważające. Zresztą, przeczytajcie sami.
Alina ma 36 lat. W Polsce pracuje już ponad 15 lat. Jak sama mówi, zna już chyba każdy polski dom i widziała prawie wszystko. Nic ją już nie szokuje, nic nie robi na niej specjalnego wrażenia. Ocenia, że polskie domy są standardowe, ale zdarzają się dziwne przypadki i dziwni właściciele.
Kiedyś otrzymała zlecenie od prawnika, któremu miała raz w tygodniu sprzątać gabinet i raz na dwa tygodnie prywatne mieszkanie. Prawnik okazał się żądnym wrażeń kawalerem i przywitał ja nago, już w drzwiach proponując seks. Oczywiście nie skorzystała i straciła to zlecenie.
Alina najbardziej nie lubi sprzątać sypialni i pokoików dzieci. Znaleźć tam można prawdziwe cuda, a ogryzki, papierki po batonach i brudne skarpetki to standard.
Sprzątaczka wspomina również o samym podejściu Polaków do takich jak ona. Niektórzy oddają jej stare ubrania, które nadają się jedynie na ścierki do kurzu. Zawsze z uśmiechem bierze i dziękuję, ale potem wyrzuca do śmieci. Polacy uznają, że na Ukrainie jest bieda, bo rzeczywiście jest, ale nie do tego stopnia, by chodzić w dziurawych bluzkach czy poplamionych spodniach.
Alina wspomina również jedno ciekawe zlecenie. Miała przychodzić do starszego pana, ale wcale nie po to, żeby sprzątać. Przychodziła dwa razy w tygodniu, pan stawiał jej obiad na stole, potem deser i kawę. Jej praca polegała na tym, że spędzała z nim czas. Pan był samotny i potrzebował uwagi. Nie chciał sprzątania, robił to doskonale sam, chciał po prostu zdobyć przyjaciółkę, w którą mógłby wieczorami pogawędzić. Alina rzeczywiście zaprzyjaźniła się z nim i spotykała ze szczerą przyjemnością. Nie brała za to pieniędzy. Pan zmarł rok temu i to Alina organizowała mu pogrzeb.
Historii jest wiele, najczęściej z pracodawcami ma układ czysty. Pobiera opłatę za każdą godzinę pracy albo za całe zlecenie. Ceny ustalane są najczęściej indywidualnie. Za sprzątnięcie około 50-cio metrowego mieszkania Alina bierze średnio 100 złotych. Ściera kurze, myje armaturę i podłogi, odkurza. Za mycie okien pobiera dodatkową opłatę. Miesięcznie zarabia około 2 500-3 500 złotych. Ma co z tymi pieniędzmi robić. Na Ukrainie zostawiła swoją córkę, która mieszka z babcią i ciocią.
Alina w Warszawie na swoje utrzymanie wydaje jakieś 1 500 złotych, wynajmuje kawalerkę razem ze swoją przyjaciółką. Resztę pieniędzy wysyła do bliskich. Córka już niedługo zamierza do niej dołączyć i tutaj w Polsce pójść na studia. Obie nie widzą przyszłości w swojej ojczyźnie. Zatrudnianie cudzoziemców w Polsce daje im bezpieczeństwo i godne warunki życia. Alina nie czuje ciężaru konkurencji na swoich plecach. Sprząta w Polsce już tak długo, że zdążyła zdobyć rzeszę zadowolonych klientów, a tych nowych zdobywa przede wszystkim z polecenia. Nie dziwi się jednak, że jej rodacy wręcz szturmują granice, by tylko móc zacząć życie w Polsce. Tutaj jest po prostu lepiej, na Ukrainie nie ma niestety perspektyw.